Dzień drugi
To był dzień jak codzień... Byliśmy w szkole... Była chemia, więc postanowiliśmy zrobić coś co moznaby nazwać beką (dla tych co nie wiedzą co to beka zostawiam linka- ). Przechodzą do rzeczy: Siedzieliśmy spokojnie, ale nie za długo ponieważ chemica zaczęła brać do odpowiedzi. My zawsze mamy farta, więc wiedzieliśmy, że trafi na kogos z naszej trójki. Nagle po sali rozniósł sie glos z ust naucvzycoelki:"Do odpowiefzi zapraszam nr 5,,, Mieliśmy racje trafiło na Dawida.. Kiedy Dawid męczył sie i pocił przu tablicy Błażej wyjał z kieszeni superglu i zasmarował nim krzesło. Kiedy Dawid już ubłagał pania na 2- to wrócił i niczego nie świadomy usiadł na klejące krzesło. Nagle zadzwonił dzwonek. Wszyscy oprócz trzech idiotów wstali z miejsca i wyszli z sali. Kiedy Dawid chciał wstaź okazało sie, że jest to nie możliwe. Bohater Kuba pobiegł tak szybko jak tylko umiał po pana woźnego. Inżynier od spraw diagnostyki i naprawy sprztu szkolnego uderwał Dawida od krzesła. Błażej odkupił Dawidowi spodnie. Dawid odkupił Błażejowi superglu, a Kuba odkupił swoje przewinienia wyciągając Dawida z tarapatów. Tu kończy się nasza dzisiejsza historia. Teraz czas na nasz codzinny dowcip: